Bogowie
Miasto Bogów => Jeziora => Wątek zaczęty przez: Nivis w Grudzień 07, 2014, 18:42:13
-
(http://th00.deviantart.net/fs71/PRE/f/2011/054/e/6/forgotten_lands_i_by_blinck-d3a7uom.jpg)
-
Znikąd pojawiłam się nad jeziorem, siedząc w powietrzu po turecku. Wzięłam głębszy oddech i rozejrzałam się, by po chwili z wyjątkowym spokojem wstać i zbliżyć bose stopy do tafli wody, która dała przyjemne uczucie ciepła. Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam w zachmurzone, ale jasne niebo. Zaczęłam układać ciekawsze wzorki z chmur. Między innymi króliczki i zjadające je wilki.
-
Wszedł. Wysokie buty wybijały głuchy rytm, bo wcale nie próbował poruszać się bezszelestnie. Podniósł szkarłatne oczy i ze spokojem spojrzał na osobę na jeziorze. Na jego ramieniu z cichym pyknięciem zmaterializowała się Felcor.
-
z/w idem zmywarkę załadować
-
Usłyszałam kogoś, więc automatycznie spojrzałam w tamtym kierunku, zaprzestając zabawy chmurami.
-Witaj. - powiedziałam tak, że wokół mnie nie rozległ się żaden dźwięk. Jednak Antithei mógł mnie usłyszeć. Po chwili znów spojrzałam w niebo i ruchem ręki przysłoniłam obraz króliczków, doprowadzając niebo do poprzedniego stanu.
-
-Witaj-odparł.
Zerknął na niebo bez zainteresowania. Felcor zatrzepotała skrzydłami rozglądając się.
-
-Jak tam idzie z robotą? - spytałam, praktycznie nie okazując emocji. Po niezauważalnej chwili stałam już przy nim, a dokładniej za nim, mając twarz blisko jego ucha.
-Kruk dobrze się spisuje? - spytałam szeptem, który trafił prosto do jego ucha. Odsunęłam się nieco z lekkim chichotem.
-
Nawet nie drgnął.
-Felcor?-spojrzał na ptaszynę na swoim ramieniu.-Jak się masz?
Ptak poruszył się nerwowo.
Chwilę mierzyli się wzrokiem.
-Ma się dobrze, spisuje jeszcze lepiej. Ostatnio zgarnął duszyczkę jakiegoś dzieciaka. Miłe Cor, miłe.-odparł Antithei.
-
-Jestem rada słyszeć dobre wieści. Masz niemało roboty, co? Aż dziw, że wystarcza ci jeden pomocnik... - stwierdziłam z nudą w głosie. Z lasu wyszło ogromne stado wilków, na których siedziały kruki.
-Nie potrzebujesz pomocy? - spytałam, starając się wypaść... miłosiernie? Nie, raczej po prosu chciałam zadbać o to, żeby wykonywał swoją pracę. Nie tak jak ja. Zaśmiałam się pod nosem na samą tę myśl.
-
-Daję sobie radę. Felcor jest świetna. Mi pozostaje się nudzić. Poza tym Felcor dba o innych pomocników. Od czego są czary, uroki i zwyczajni mordercy?
-
-Co racja, to racja. - zamiast wilków nagle pojawiła się zwykła trawa, a ptaki odleciały.
-Czyli pozostaje ci nudzić się razem ze mną, Antithei'u. - popatrzyłam na niego przez okulary, które tak naprawdę nie były mi potrzebne. Lubiłam je.
-
-Brzmi... kusząco-uśmiechnął się. Barwa jego głosu ze zwykłej ochrypłej, zmieniła się na niski, aksamitny ton.
-
-Mmm... słyszę śliczny głosik. - zamruczałam niczym kotka, która uwielbia pieszczoty. Jednak po mojej minie można by wnioskować, że nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
-
Skłonił się delikatnie w jej stronę. Zniesmaczona Felcor odleciała. Powiódł za nią rozbawionym wzrokiem.
-
Podeszłam nieco bliżej, a w tym samym czasie z głowy wyrosły mi śliczne, różowe kocie uszka, a z tyłu pojawił się giętki, długi ogon.
-Możesz mówić jeszcze, nie obrażę się. - znów wymruczałam niczym kotka, tym razem obdarowując Boga Zła i Śmierci uroczym uśmiechem.
-
Uśmiechnął się.
-Pytanie, o czym? Tematów niby dużo, ale mało bezpiecznych.
-
Zaśmiałam się.
-Możesz być spokojny, nie karzę za byle słowa. - uśmiechnęłam się.
-Sama nie jestem święta... a może święty? - powiedziałam, jednocześnie zmieniając płeć. Znów się zaśmiałam.
http://img4.wikia.nocookie.net/__cb20140708123451/flylikeabird3/images/d/d0/Tumblr_mjl3iiFWpU1rl643io1_400.jpg
-
Skinął głową.
-Bardzo zabawne. Chyba wolę cię w poprzedniej postaci.
-
Uśmiechnęłam się, trochę zawadiacko.
-Jak wolisz. - po dość szybkiej transformacji przed nim znów stała dziewczyna z kocimi elementami.
-Masz może na coś ochotę? - wymruczałam milutko.
-
-Szczerze?
-
Kiwnęłam głową i lekko zmrużyłam oczy.
-
-Nieszczególnie. -uśmiechnął się.
Rozejrzał się marszcząc lekko brwi.
-
Zaśmiałam się, a moje włosy zmieniły barwę na niebiesko-fioletową. Uszka zniknęły, tak samo jak i ogon. Westchnęłam.
-Naprawdę podoba mi się twój głos. O! Słyszysz? - uśmiechnęłam się, palcem wskazującym pokazując na niebo, gdzie latały ptaki. Śpiewały dokładnie tak, jakby Antithei śpiewał. Śpiewał, nie ćwierkał.
-
Parsknął.
-Bardzo ładnie. Tyle, że ja nie śpiewam.
-
-A szkoda. - uśmiechnęłam się.
-Wiedz, że od teraz te ptaszki będą występować w świecie ludzi, zawsze u boku twych pomocników. - zaśmiałam się.
-Jednak ich pieść będą słyszeć jedynie ci, którzy mają umrzeć. Reszta usłyszy tylko zwykły, ptasi świergot... Tylko nie mam pomysłu na nazwę.
-
-Słodkie. Wiele ludzkich legend opowiada o czymś takim.
-
-Dokładnie. Będą mieć kolejną. Tylko najpierw ktoś musi im o niej opowiedzieć... - uśmiechnęłam się troszkę arogancko i zalotnie jednocześnie.
-Chciałbyś się wybrać do "miasta"? - spytałam, chodząc wokół niego.
-
lecę pa
-
-Możemy trochę postraszyć ludzi... - dodałam po chwili.
-
-To... dobry pomysł- uśmiechnął się zawadiacko.
-
-To chodź. - odwzajemniłam ten uśmiech i zniknęłam nas do świata ludzi.